Hmmm… Od czego by tu zacząć…?!

A więc, Łucja przed wyjazdem do szpitala wyglądała tak:

Spacer w promieniach słońca

A tak po opuszczeniu oddziału immunologicznego tak:

Poranek w Poznaniu

O tym jak to wyglądało między punktem A a punktem B, dalej.

A więc… trzeba podkreślić, że każdą noc ostatniego tygodnia ŁUCJA przespała gdzie indziej. Pierwszy przystanek w podróży do stolicy, dość niespodziewanie przytrafił się nam nocleg w małej pod Poznańskiej miejscowości. Jej niewątpliwym urokiem, poza grupą wspaniałych ludzi którzy nas ugościli, jest mała piekarnia. A wypieki z tej piekarni… i ciastkarni… palce lizać. Bułki, rogale, chleby – wszytko przyprawione pasją i wypieczone z duszą. Dużo można by było napisać, oj dużo.

Wyroby od serca

Drugą noc Łucja spędziła u Kaśki, już w Warszawie. Była tam nie pierwszy raz, teren znajomy i jak zwykle było sympatycznie.

Kolejny dzień Łucja spędziła już w szpitalu (łącznie z nocą) – mimo, że w szpitalu byliśmy bardzo wcześnie – najważniejszych pobrań nie udało się zrobić. Procedury, procedury… Następnego dnia, kiedy okazało się, że na oddziale jest Ospa, wypuścili nas z oddziału – do “hotelu”.

Mimo, że szpital - dotknąć trzeba wszystko

Więc kolejna noc – znowu nowe miejsce, tym razem u Gosi J. W wyniku zmęczenia gęstą atmosferą szpitalną – młoda poszła spać już ok 17h00. Spaliśmy do 6h00, ale tylko dnia następnego, by rano pojawić się na oddziale na pobraniach oraz po wstępny wypis ze szpitala.

Gdy tylko wydostaliśmy się ze szpitala, wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu (znowu rozbijając je na dwie raty). Pierwsza rata do Poznania. Tu spędziliśmy dzień kobiety, w luźnej atmosferze, na mieście…

Dwie Dziewczyny w lokalu

Resztę wieczoru dane nam było spędzić w doborowym towarzystwie Marianny, by po leniwym poranku i tak samo leniwym śniadaniu, wyruszyć w drugą ratę drogi, już do Szczecina…

A w kwestii zdrowotnej: ponoć można już myśleć optymistycznie. Wyniki zarówno dotyczące układu odpornościowego jak i zakażenia wirusem cytomegalii są lepsze – a nawet dobre. Choć na część wyników badań musimy jeszcze poczekać. I raczej już do Warszawskiego CZD jeździć nie będziemy.

Dziękujemy serdecznie wszystkim którzy stanęli na naszej drodze w tym szczególnym tygodniu.