Wieczorem wymioty, a rano tylko zabawa w głowie... Niesamowite.

Znowu wymioty od wieczora. Powtórka z przeszłości? Już raz przechodziliśmy kilkugodzinne wymioty które skończyły się kilkugodzinnym rozwolnieniem i końcem końców, zostało to w szpitalu zakwalifikowane jako toksyczna biegunka.

Na szczęście, tym razem wymioty się skończyły w połowie nocy – chętnie piła wodę, “płukanie” pomogło. Obeszło się bez szpitala. Tym razem, to chyba było tylko zatrucie pokarmowe… nowy “gerberek” jeszcze stoi w lodówce – bo po kilku łyżeczkach nie zaskarbił sobie uznania Łucji…

Łucja spokojnie przespała drugą połowę nocy a rano oczywiście była jak co dzień skłonna do hihów i achów…

Ale my swoje na nowo przeżyliśmy.