After the big bang...

After the big bang…

Nie dla idiotów!Zdrowy rozsądek który to, większość uważa, że posiada, a bardzo niewielu wie że potrzebuje – gdzieś się zgubił. Pewnikiem gdzieś w okolicach drugiego przystanku, przed, lub chwilę za. Bo w połowie drogi między przystankiem nr 2 a przystankiem nr 3 już go ewidentnie brakło.

Nie pomógł nawet Woodkid z jednoznacznym hasłem które sprzęgło się z autobusem innej linii, alternatywnej, którą także można było dotrzeć do domu… a który wraz z pierwszym wersetem piosenki pięknie się zsynchronizował, mijając zagubionego, ale niestrudzonego wędrowca.

[gdyby tylko nieistniejące pozycje GPS miejskich pojazdów tak się pięknie synchronizowały z nowoczesnym systemem informacyjnym]

Nawet fakt mijania remizy strażackiej nie był stanie zminimalizować implozji która nastąpiła w chwili, kiedy autobus innej linii skręcił w ulicę Wernyhory.

Wędrowiec także skręcił w tę ulicę, na jej końcu, poddając się bez reszty. Ale i tam tablica  przepowiadająca losy Rzeczypospolitej mówiła nieprawdę.