Jak to zwykle u nas bywa. Ale po kolei…
[1] Tak, udało mi się nawet wyjść w niemal 40 stopniowym skwarze na spacer z całą torbą zabawek foto-optycznych. Niestety, nie udało mi się zbyt wiele ważek upolować. Sfotografowałem dwie.
[2] … i druga.
[3] Podczas polowania na kolejną, znacznie większą ważkę, upolowałem innego statycznego dość owada. Na tę “byczą” sztukę jeszcze przyjdzie czas.
[4] Dzieci jak zwykle, zmęczone, ale zamknąć oczu, nie zamkną. Antoś poszedł w ślady siostry.
[5] Łusia odkryła literaturę. Franlklinki i Zuzia na tapecie prawie 24/7.
[6] Za domkiem odkryłem nieszczelny rurociąg oraz jego iście nieszablonowy twór.
[7] Antoni uwielbia spacery po lesie, stopą zawsze na zewnątrz.
[8] … pardon! Obiema stopami na zewnątrz. Ewentualnie podczas jazdy robi “rowerek”.
[9] Łusia poznała pewnego Grześka.
[10] A tak poza tym, rozpoczął się sezon na wielu płaszczyznach: desko-łind-serfingowej,
[11] …malarsko-impresjonistyczno-niekonwencjonaln0-bodypejtingowej,
[12] …kolarstwie wiejsko-bezdrożno-biegowym.
[13] Najmłodszy w stadzie już ćwiczy zwrot antyrodzicielski: “mów do ręki”. Choć dopiero za trzy dni ukończy pół roku.
Wsio!
A w Sz-nie ponoć jakieś TTSRy uprawiają.