Prognozy meteorologów się sprawdziły niemal bezbłędnie. Miało podać do około południa w poniedziałek – czyli dzisiaj – i prawie się udało, po przestało padać około 15h00. Nie zmienia to faktu, że na ulicach mnóstwo śniegu. Dozorcy posesji wszystko zmiatają na ulicę, po chwili pług wrzuca breję śnieżną na chodnik, wprost pod stopy przechodniów. Dzisiaj też byłem przechodniem. Samochód pod niemałą warstwą śniegu, odcięty na poboczu niemałą wydmą śniegu, został pod domem.

Nie dalej jak wczoraj wieczorem, po wygaszeniu wszystkich świateł w domu, trudno było narzekać na egipskie ciemności. Jasno było, jak mało kiedy:

A na ulicach i chodnikach chlapa. Masakra – na domiar złego, wszyscy starają się przeciskać po najbardziej wydeptanym śniegu, który z drugiej strony jest najmniej stabilny, najbardziej brudny i … mokry.

A widok z salonu, od paru dni, ten sam:

A wśród samochodowych bałwanów i mój pojazd.