Out-door-owe foto-pstryki z kwietnia.
Można zaryzykować także podkategorię: wiosenne.
Odlot w 12 godzin.
Najpierw były wymioty – początkowo, uznaliśmy to za wypadek przy pracy. Ale na pojedynczym incydencie się nie skończyło. Jak już wymiotować nie było czy, pojawiła się biegunka. Mimo, że nie było już biegunki, a był apetyt, nie było siły, żeby dobrze się zassać.
Łucja walczy. Znowu.
Rano trafiła na oddział dziecięcy Szpitala przy Arkońskiej. Niby toksyczna biegunka, ale pokusa punkcji (niestety nieudanej) wygrała.
Znowu błądzimy.
Mała pokonała swoje infekcje. Jest silna. Skok rozwojowy ma już za sobą. Wszystko to mogę oglądać jedynie zza szyby, a na dodatek z daleka. Albo ma skromnym wideo od żony. :-)
Łucja wkrótce otrzyma nowe stymulanty. Wciąż czekamy…